Angielski na B2, czyli jak łatwo osiągnąć ten poziom bez wkuwania słówek i gramatyki?

Chcesz mieć poziom B2 i zrobić certyfikat, a może chcesz mieć mocne B2 i nie wiesz jak to osiągnąć, a może marzysz o C1, a dopiero zaczynasz naukę albo wracasz do niej po raz kolejny po przerwie? 

Uczysz się słówek, a im więcej się uczysz, tym więcej widzisz jak wiele jest jeszcze przed Tobą. Część (albo większość) słówek gdzieś Ci ulatuje z pamięci i szukasz skutecznych sposobów na lepsze zapamiętywanie. Robisz testy gramatyczne, rozglądasz się za nowymi książkami, filmikami i ogólnie podejściami do gramatyki, żeby lepiej zrozumieć te czasy, żeby wreszcie coś w tym angielskim ruszyło.

Mam dla Ciebie dwie doskonałe wiadomości ➡️ Możesz osiągnąć B2 z łatwością. ➡️ I do tego nie musisz wkuwać słówek ani dłubać setek testów gramatycznych.

Myślisz pewnie, że jest tu jakiś haczyk. Że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Spokojnie! Nie będę sprzedawać Ci żadnych tanich chwytów marketingowych, typu angielski w dwa tygodnie. Mózg człowieka potrzebuje odpowiednich warunków, żeby opanować nową umiejętność, jak angielski na poziomie B2. Choćby próbowali Cię namówić obiecując złote góry w postaci super efektów w te dwa tygodnie, nie daj się temu zwieść. Nie przyspieszysz działania mózgu. Ale jeśli je zrozumiesz, doznasz olśnienia (z angielskiego tak zwanego a-ha moment), to najgorsze będzie już za Tobą.

Łatwość nauki przychodzi wraz ze świadomością całego procesu. Jeśli wiesz, jak to działa, nie spinasz się na to, że musisz koniecznie znać angielski już wczoraj najlepiej, bo wiesz przecież w głębi duszy, że nie jest to możliwe, a opanowanie umiejętności swobodnej komunikacji jest procesem i wymaga czasu. 

Na pewno zapytasz, ile czasu potrzeba, żeby osiągnąć B2?

Według skali Rady Europy, żeby opanować angielski na poziomie B2, musisz uczyć się przez 1200 godzin. A więc zakładając, że uczysz się codziennie przez jedną godzinę, zajmie Ci to 3,28 lat. Pytanie zasadnicze powinno brzmieć: jak się uczyć, żeby się nauczyć?

Przyjrzyjmy się uważniej czym jest jest ów poziom B2, inaczej zwany Upper intermediate, Pre-advanced:

Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie znaczenie głównych wątków przekazu zawartego w złożonych tekstach na tematy konkretne i abstrakcyjne, łącznie z rozumieniem dyskusji na tematy techniczne z zakresu jej specjalności. Potrafi porozumiewać się na tyle płynnie i spontanicznie, by prowadzić normalną rozmowę z rodzimym użytkownikiem danego języka, nie powodując przy tym napięcia u którejkolwiek ze stron. Potrafi formułować przejrzyste wypowiedzi ustne i pisemne w szerokim zakresie tematów, a także wyjaśniać swoje stanowisko w sprawach będących przedmiotem dyskusji, rozważając wady i zalety różnych rozwiązań.

źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/ EuropejskiSystemOpisuKształcenia Językowego

Myślisz więc: Super, chcę być na B2 i widzisz oczyma wyobraźni książki do certyfikatów, książki do gramatyki, kursy, lekcje, aplikacje. Zaczynasz szukać i rozpoczyasz naukę. Rozdział za rozdziałem, robisz czytanki, pisanki i ćwiczenia. Dużo gramatyki, bo masz przekonanie, że jak najpierw nauczysz się gramatyki, to potem gramatycznie poprawnie będziesz mówić. I dużo słówek. W słupku, w zeszycie, słówko jedno pod drugim. Szukasz skutecznych metod jeszcze szybszego zapamiętywania jak największej ilości słówek, żeby szybciej już mówić po angielsku. I jak długo w ten sposób wytrzymujesz?

Z mojego doświadczenia powiem Ci, że wychodzi bardzo różnie. Osoby bardzo wytrwałe i zdecydowane oczywiście dłużej w takim trybie się uczą, ale i na nich przychodzi moment totalnego zmęczenia, przytłoczenia i rozczarowania brakiem efektów. Wszyscy mają serdecznie dość takiej nauki.

Potem następuje przerwa w nauce, czemu wcale się nie dziwię, bo nauka w ten sposób jest szalenie nudna i nijak nie ekscytująca. Każdy dochodzi do ściany, w różnym tylko czasie. Doskonale rozumiem, że wolisz spotkać się z przyjaciółmi, obejrzeć ulubiony serial na Netflixie, iść pobiegać albo pograć w ulubioną grę, a nie wkuwać słówka od angola.

Po pewnym czasie wydarza się coś w Twoim życiu, pojawia się jakaś szansa fajnego wyjazdu, ktoś ze znajomych dostaje super pracę (z angielskim), pojawia się jakiś bodziec, który powoduje, że masz znów energię, żeby wrócić do angielskiego, bo wypadałoby już angielski znać. Wracasz więc, odkopujesz książki, szukasz kolejnych kursów, otwierasz zeszyty ze słupkami słówek, testy do gramatyki… i koło się zamyka. I to jest przepis na niesukces. Męczący, trudny, wymuszony. 

A czy wiesz w ogóle skąd się te wszystkie poziomy wzięły? A2, B1, B2 i tak dalej? 

Nie zastanawiasz się nad tym pewnie, przyjmujesz je do wiadomości. Rozumiem to w pełni. Tego uczy nas tradycyjna i przestarzała już szkoła (system szkolny, żeby była jasność, nie jest moją intencją obrażanie nikogo personalnie, ale sam system szkodzi bardziej niż służy), metodą podawczą: my ci mówimy co masz robić i myśleć, a ty to rób, i nie zadawaj żadnych pytań.

Nikt z nas nie pamięta czasów kiedy mieliśmy 2 latka i właśnie wypowiadaliśmy swoje pierwsze słowa… ale rodzice nie podrzucali Ci książek do gramatyki i zeszytów na słówka, prawda? Nie kazali Ci siedzieć i wkuwać na pamięć: krzesło, to jest krzesło, czy to jest krzesło?
Nie chodzili za Tobą i nie uczyli Cię alfabetu, ani nie tłumaczyli różnic między imiesłowem czynnym ani biernym, prawda? Nie przypominali Ci, że musisz się uczyć dobrze, żeby osiągnąć poziom B2 w mówieniu, żeby na pewno do szkoły podstawowej Cię przyjęli? 

Śmiejesz się? No i słusznie, bo to totalny absurd by był. Przestańmy więc pozwalać na taki absurd w nauce języków obcych. Małe dziecko zanim zacznie wypowiadać pierwsze słowa w okolicy plus minus dwóch lat, rozumie już bardzo dużo. Jeszcze w czasie prenatalnym, mały brzdąc rejestruje dźwięki z zewnątrz. Gdy rodzi się, nie rozumie znaczenia słów, ale się im przysłuchuje. Przygląda. Przetwarza. Nie czyta ich, bo jego mózg jeszcze nie potrafi tego zrobić. Ale słucha NON STOP. Zaczyna mówić pojedyncze słowa nazywające przedmioty lub zjawiska związane z jego osobą, które później stają się zdaniami. Z tryliardem błędów, które dziecko samo w swoim czasie poprawia. Czytać i pisać uczy się dopiero w szkole podstawowej, po 5, 7 a czasami i 9 latach życia. A gramatyki i jej teorii? Jeszcze później. Na końcu. Czy dziecko wie czy jest na B1 czy B2? Czy jest mu to do czegoś potrzebne? No pewnie, że nie!

Poziomy zostały stworzone dla nauczycieli w celu tworzenia planów lekcji, materiałów do nauki i oceniania uczniów w grupach. Powtórzę: poziomy zostały stworzone dla nauczycieli. Nie dla osób uczących się. Kursy na poziomie A1, A2, i tak dalej, z nowiutkim podręcznikiem jednego z głównych wydawnictw miały nauczycielom przynieść porządek i dać możliwość niby sprawiedliwego oceniania. Tak samo pseudo-sprawiedliwą ocenę można wystawić za kartkówkę ze słówek, utrwalając w ten sposób mało efektywne metody. Temat nauki słówek jest oddzielną kwestią i jak się ich uczyć, żeby to miało sens pisałam w artkule jak uczyć się słówek.

Chcę powiedzieć Ci, że wcale nie musisz dążyć do B2. Ani C1. Ani C3 😉 To tylko cyferki i literki stworzone na potrzeby nauczycieli, wydawnictw i certyfikatów.

Dlaczego nie potrzebujesz certyfikatu, przeczytasz o tym niebawem. Ale musisz wiedzieć, że jeśli pracodawca wymaga znajomości angielskiego, to on nie będzie oglądał Twojego papierka, ani nie zadowoli się wpisem w CV. On będzie z Tobą rozmawiał po angielsku. 

Jeśli nie B2, to co?

I to jest sedno nauki. Nie uczysz się dlatego, żeby osiągnąć poziom B2 w angielskim. Uczysz się po to, żeby móc swobodnie wypowiadać się na tematy, które dla Ciebie są istotne i ciekawe. Na tematy, na które rozmawiasz na co dzień ze swoimi przyjaciółmi i w swojej pracy. Nie musisz przerabiać unitów w podręczniku, jeśli nudzą Cię jak flaki z olejem. Ja nigdy nie lubiłam podręczników, okropnie mnie nudziły.

Celem nauki jest opanowanie umiejętności wyrażania swoich myśli na konkretny temat. 

Uczysz się więc angielskiego, bo marzysz o podróżach, a więc będziesz wynajmować samochód w wypożyczalni i ogarniać ubezpieczenie – proszę, tu masz całkiem konkretne umiejętności, nawet biznesowe w zakresie ubezpieczeń. Potrzebujesz dogadać się w restauracji, bo jak jesteś wege, chcesz mieć pewność, że Twój rosół nie jest na kurczaku. Potrzebujesz rozwiązać problem na lotnisku, kiedy Twój bagaż zaginie. I wreszcie potrzebujesz poznać super fajnych ludzi, bo rozmowy z lokalsami są zawsze wzbgacające duszę człowieka.

Uczysz się, bo kochasz rozwój osobisty i marzysz o szkoleniu ze swoim ulubionym coachem, ale on jest anglojęzyczny. Robienie unitów w książce wypada blado przy możliwości wzięcia udziału w szkoleniu z kimś, kto Cię inspiruje.

Uczysz się, bo patrzysz na świat szeroko, wiesz, że jest więcej do odkrycia, zbadania, zweryfikowania, a nie wszystko zostało przetłumaczone na polski. Kiedy zapomnisz o unitach i certyfikatach B2, a przypomnisz sobie, po co się uczysz i co w życiu uwielbiasz, nauka stanie się łatwa. Nie dlatego, że nie będziesz się wysilać, wręcz przeciwnie. Będziesz CHCIEĆ to robić, bo Cię to autentycznie wkręci. Nie będziesz wkuwać słówek i procesować teorii gramy po raz piętnasty, bo już wiesz, że to nie tędy droga. Nauczysz się pięknych słów, które złożysz w poprawnie gramatyczną wypowiedź w sposób naturalny, tak jak udało Ci się nauczyć mówić w Twoim języku ojczystym. 

Nie jesteś cyferką ani literką. Żaden papier ani cyfry nie zdefiniują tego, co naprawdę potrafisz. Trzy osoby mogą na teście wypaść jako B2, ale każda będzie mieć zupełnie inne umiejętności wyrażania tego, czego potrzebuje. Jedna osoba ma trudność z mówieniem, inna ze słuchaniem, a inna  zrobi więcej błędów. Ani to dobrze, ani źle, ale każda z tych osób jest na zupełnie innym etapie nauki i jestem przeciwna pakowaniu ludzi do jednego worka. 

Odpuść poziomy i działaj, to prostsze niż myślisz

Odpuść więc poziomy, certyfikaty i inne cuda, i zacznij uczyć się o tym, co sprawia Ci przyjemność i daje efekty w postaci swobodnie przeprowadzonej rozmowy kwalifikacyjnej, skutecznie zarezerwowanego samochodu w wypożyczalni i wesołej pogawędki ze znajomymi przyjaciół, którzy przylecieli właśnie z Nowego Jorku.

Jeśli chcesz uczyć się właśnie w taki sposób wpadaj do nas na Vagaru.com


Blog Wagarowicze.pl to nie tylko strona o tym, jak najlepiej nauczyć się słówek i gramatyki, i jak mówić swobodnie po angielsku, uwzględniająca najnowsze doniesienia ze świata neurobiologii, to także i przede wszystkim społeczność otwarta na poszerzanie horyzontów myślowych.

Zabieramy Cię na wagary i pokazujemy inną stronę tego, co zostało utarte. Zabieramy w podróż szlakami mniej uczęszczanymi, a jednak wartymi zachodu. Mówimy o tym, o czym nigdy nie powiedzą Ci w szkole, o tym, jak pokonać strach przed mówieniem, na czym w ogóle nauka polega, a także czym jest fajnie życie, wolne od stresu i lęku, o podróżach, wolności (także) finansowej i o tym, że nie trzeba w ogóle do szkoły chodzić, żeby coś w życiu osiągnąć.

Szalenie prawdopodobnym jest, że po tym, czego się tu dowiesz, Twoje życie nigdy nie będzie takie jak wcześniej, więc wchodzisz na własne ryzyko 🙂

Blog Wagarowicze.pl to nie tylko strona o tym, jak najlepiej nauczyć się słówek i gramatyki, i jak mówić swobodnie po angielsku, uwzględniająca najnowsze doniesienia ze świata neurobiologii, to także i przede wszystkim społeczność otwarta na poszerzanie horyzontów myślowych.

Zabieramy Cię na wagary i pokazujemy inną stronę tego, co zostało utarte. Zabieramy w podróż szlakami mniej uczęszczanymi, a jednak wartymi zachodu. Mówimy o tym, o czym nigdy nie powiedzą Ci w szkole, o tym, jak pokonać strach przed mówieniem, na czym w ogóle nauka polega, a także czym jest fajnie życie, wolne od stresu i lęku, o podróżach, wolności (także) finansowej i o tym, że nie trzeba w ogóle do szkoły chodzić, żeby coś w życiu osiągnąć.

Szalenie prawdopodobnym jest, że po tym, czego się tu dowiesz, Twoje życie nigdy nie będzie takie jak wcześniej, więc wchodzisz na własne ryzyko ;-)

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
View all comments
Otylia
Otylia
2 lat temu

Zakochałam się w metodzie nauki jaka promujecie. Nie ma monotonii jest różnorodność. Super lektorzy którzy mówią tak wyraźnie że to pozostaje w uszach ich wymowa. Mega pozytywnie.

Meggi
Meggi
2 lat temu

Witam
Aggie czy możesz napisać w jaki sposób Ty nauczyła się angielskiego? Jak długo zajęła Ci nauka tego języka? Ja zaczęłam w szkole podstawowej i do dzisiaj nie opanowałam poziomu B1 do końca. Mam wrażenie jakbym stała w miejscu. A jak było z Tobą?

Agnieszka
Agnieszka
2 lat temu
Reply to  Aggie

Aggie ma racje zrobiłam podobnie zakuwałam słówka, robiłam tonę gramatyki bez efektu. Aż w końcu odpaliłam VAGARU codziennie i słuchając tylko filmików codziennie przełamałam barierę mówienia. Co daje mi odwagi na kolejne działania.
I za to kocham VAGARU wspaniali ludzie i mnóstwo fajnych pomysłów dla innych ❤️

Małgorzata
Małgorzata
2 lat temu

No tak doskonale to rozumiem. Od pewnego czasu Was obserwuję i czytam tylko problem polega na tym, że niestety są miejsca gdzie ten certyfikat jest potrzebny. Chociażby szkolnictwo wyższe chcesz być wykładowcą lub zdać doktorat po zmianie przepisów nie ma egzaminu na uczelni tylko w dokumentach musisz posiadać certyfikat na poziomie minimum B2. I dlatego rozumiem doskonale i jedną i drugą stronę. Coś musi zmienić sie od dołu od samych podstaw edukacji bo długo bedziemy jeszcze tkwili w tej niewiedzy i bezsensownego stresowania dzieci w wieku szkolnym.

Ania
Ania
2 lat temu

Aggie uwielbiam Twoje podejście do życia. Czerpie dziś z tego tekstu bo mimo że siadam do angielskiego codziennie to jakiś marazm się dziś przyplątał i zniechęcenie. Dzięki za ten tekst!

Paulina
Paulina
1 rok temu

hej, jestem poziomie angielskiego z liceum a skoczyłam owe 18 lat temu:) Dostałam nową prace i warunek koniczny to angielski na poziomie B2 w trzy miesiące. Czy jest realna szansa na taki efekt?inaczej nie będę mogła objąć stanowiska kierowniczego. największy problem sprawia i wymowa-moje dzieci sie śmieją ze mnie że noga straszna jestem :O

Weronika
Weronika
1 rok temu
Reply to  Paulina

Udało się?

Mów swobodnie, myśl po angielsku i odkrywaj z nami świat!